Komentarze: 0
rzepowiednia Bugara
- Wejść ! - wrzasnęła ze środka starucha. Niewielka chata pełna była gęstego dymu.
-
Bujnego owłosienia - przywitał się wysoki, barczysty wojownik. - Czy
szamanka mnie wezwała? - zapytał znajdującej się przy niewielkim
ogniskukobiety.
- Tak wzywałam Bugarze. Sądzę iż nadszedł ten moment.
- To znaczy jaki?
- Ten.
-
Aaa, chodzi o ten moment. - Na kudłatej twarzy pojawiło się coś na
kształt zrozumienia. - Ale tak wcześnie? Ojciec miał czterdzieści zim
gdy odbył swoją Bakirę.
- Tak, zgadza się. Lecz twoja próba zacznie
się niestety znacznie wcześniej. Co więcej będzie o wiele
niebezpieczniejsza. Szczerze mój chłopcze wątpię byś miał szansę wyjść z niej żywo - dodała smutno już na koniec.
- A na czym będzie owo zadanie polegało szamanko?
-
Naprawdę mi przykro, ale będzie zupełnie inne niż wszystkie poprzednie.
Udasz się w daleką podróż. Kości wyjawiły mi co na końcu tej wędrówki
spotkasz.
- Nie rozumiem. Gdzie mam się udać i po co? I czemu droga
babko masz taką minę? - Spojrzał na przygnębioną twarz starszej kobiety.
-
Gdy wyjawię ci po co i gdzie masz się udać sam zrozumiesz wyraz mojej
twarzy. Zacznę jednak od wizji. Tej nocy rozmawiałam z przodkami i
otrzymałam przepowiednię. Dziwną chodź jednoznaczną. Mój drogi, musisz
w swej Bakirze opuścić nasze ziemie.
- Co? Mam opuścić smutne
doliny? Ale po co? Sytuacja w innych klanach jest napięta i nie wiem
jak mnie tam przyjmą. - Mina wróżbitki jeszcze bardziej zrzedła.
- Bugarze, oh Bugarze, ty nie opuszczasz ziemi naszego klanu i udajesz się do innego, ty opuszczasz w ogóle góry.
-
Co? Jak to? Że niby po co mam udać się w podróż poza błogosławione
przez Bera ziemie? Powiedz mi jaka straszliwa przepowiednia zsyła na
mnie próbę tak ciężką, że muszę wyruszyć aż do przeklętych krain?
-
Spokojnie, wszystko ci powiem. Prawda, mimo iż zagmatwana jasno
wskazuje gdzie i po co masz wyruszyć. Przodkowie kazali ci wyruszyć w
poszukiwaniu trzech osób. Wiem to trochę dziwne ale taka jest prawda.
Odnajdź uczciwego księcia mój wojowniku, bezsilnego szamana i co będzie
chyba najtrudniejsze dobrego demona.
- Szamanko mam kilka pytań. -
Zdezorientowany chwilę się zastanowił. - Kim jest książę i kto to jest
ten cały demon? - Gardłowy śmiech wypełnił całe niewielkie
pomieszczenie.
- Zapomniałam już z kim tak naprawdę rozmawiam.
Wybacz, wybacz. Więc zacznijmy od księcia. Po tym właśnie poznałam, że
musisz udać się do krain. Książę to ktoś taki jak twój ojciec. Rządzi
innymi, chodź w nieco odmienny sposób. Tu gdzie każdy może trzymając
topór w dłoni wyrazić sprzeciw co do niemądrej decyzji, wódz stara się
takowych unikać. Tam rządy nieco się różnią. Więcej dowiesz się na
miejscu. Pamiętaj jednak, że ma być uczciwy, o co raczej ciężko. A
sprawa druga, no cóż. Pamiętasz jak ci opowiadałam o bestiach nie z
tego świata, które mordują i niszczą wszystko co spotkają na swojej
drodze? No, w skrócie już wiesz co to demon.
- Ale szamanko, gdzie ja znajdę w takim razie dobrego demona?
-
O ile taki istnieje to ... nie wiem. Szukaj jednak, bo jeżeli nie
odnajdziesz tej trójki smutne doliny i całe szare góry czeka zagłada.
Przynajmniej tak mówią przodkowie, chodź ja im do końca nie wierzę.
Mimo wszystko postaraj się, bo być może wyjątkowo mają rację. Wyruszasz
jutro o świcie. Idź się przygotować i ... niech cię Ber błogosławi.
*
Drzwi do karczmy z hukiem się otworzyły i do środka wszedł wysoki,
odziany w futra wojownik. Ostrze przewieszonego przez plecy topora
pokryte było cienką warstwą lodu. W sali zapadła cisza. Zajazd o tej
porze jak zwykle zapełniony był podróżnikami i wędrującymi z karawanami
handlarzami. Z rudej brody przybyłego ściekała strużka wody. Pod
wpływem ciepła cały śnieg na nim zaczynał topnieć. Stał tak przez
chwilę mierząc każdego groźnym spojrzeniem po czym rzucił - Bujnego
owłosienia - i ruszył w kierunku lady. Gospodarz najwyraźniej nie
wiedział co począć więc stał w miejscu. W końcu nieznajomy podszedł do
niego i bardziej po koleżeńsku się przedstawił - Jestem Bugar z klanu
Świni, miło mi.
Z klanu? Rozniosło się po sali. Z gór? No tak, barbarzyńca.
-
Przyjacielu - zapytał wojownik barmana. - Mam kilka pytań, odpowiesz mi
na nie? - Mimo starań aby nie zabrzmiało to ostro, człowiek aż się
skulił.
- Oczywiście, pytaj.
- A więc, macie wolne pokoje i czy można tu płacić srebrem?
- Tak, tak - odparł szybko mężczyzna.
- Co tak tak. Macie pokoje? - Zdenerwował się nie rozumiejąc.
- Znaczy się, tak mamy pokoje i tak można płacić srebrem.
-
Aaaa - wyraźnie uspokoił się góral. - To tak jeszcze zapytam. Mam taki
problem, hmm jakby to ująć, znasz może jakiegoś uczciwego księcia?
Wiesz może też być bezwolny szaman albo ewentualnie dobry demon? Z
ostatnim może być ciężko więc jak wiesz cokolwiek to powiedz proszę. -
Pomimo ostatniego proszę całość zabrzmiała jak groźba.
- Że co? - Nie zrozumiał rozmówca. Mężczyzna siedzący obok zaczął się głośno śmiać.
-
Szukasz uczciwego księcia? - Znowu zaczął się śmiać. - Mój ty tępy
dzikusie. Widać żeś nie stąd. Lepiej zrobisz jak kozy pójdziesz paść
aniżeli księcia szukasz.
- Jestem Bugar z klanu Świni więc szacunku trochę.
-
A ja jestem Nestor - odparł wciąż uśmiechnięty brunet. - Jeżeli
poszukujesz księcia to moim zdaniem najuczciwszym z nich wszystkich
jest pan zachodnich lasów. A tak na marginesie to po co go szukasz?
Masz nadzieję na służbę, a nie chcesz zostać oszukanym więc szukasz
prawego?
- Właściwie to nie. Powiedzieć ci jednak nie mogę po co.
Naraził bym cię. - Na twarzy rozmówcy pojawiło się jeszcze większe
zainteresowanie.
- Coś możesz powiedzieć, bo chyba nie masz zamiaru zamordować księcia?
- Dobrze, powiem trochę, nic ważnego jednak nie zdradzę. Spełniam przepowiednię.
-
Co ? - Odsunął się nagle od niego jak najdalej. - Jeżeli mówisz prawdę
to nie zbliżaj się do mnie. - Nagle cała uwaga na sali skierowana
została na nich.
- Nie rozumiem a co złego jest w przepowiedniach? O ile wiem nie są zaraźliwe.
- Precz stąd - ktoś krzyknął - przepowiednie to narzędzia magów do czynienia zła - rzucił ktoś inny.
-
Nie znam żadnego maga, to tacy wasi szamani? - Zapytał jednak nie
otrzymawszy odpowiedzi kontynuował. - I nigdzie stąd nie idę bo
zamierzam tu spać. Jak wam przeszkadzam to sami idźcie na zewnątrz.
-
Śmierdzący dzikusie, myślisz że kim ty jesteś? Wynocha albo cię
poszatkuję. - Groził łysy traper z przypasanym do boku mieczem.
- Nie, proszę nie tutaj - błagał właściciel. - Idźcie na zewnątrz, byle nie tutaj.
-
Co? Boisz się? - ponownie zapytał pewny siebie. - Dam ci szansę i
policzę do trzech nim zaatakuję. Lepiej przygotuj się przez ten czas.
Raz, dwa. Co? Gdzie ty idziesz? - zawołał widząc, że przeciwnik kieruje
się do drzwi.
- Pan tego domu kazał nam iść na zewnątrz, a jako gość nie mogę nie usłuchać.
- A więc niech będzie na zewnątrz. Dla mnie to i tak bez różnicy. Zabiłem dziesiątki takich jak ty.