lut 18 2009

nbiebojsiezimek


Komentarze: 0

rzepowiednia Bugara


- Wejść ! - wrzasnęła ze środka starucha. Niewielka chata pełna była gęstego dymu. 
- Bujnego owłosienia - przywitał się wysoki, barczysty wojownik. - Czy szamanka mnie wezwała? - zapytał znajdującej się przy niewielkim ogniskukobiety.
- Tak wzywałam Bugarze. Sądzę iż nadszedł ten moment.
- To znaczy jaki? 
- Ten. 
- Aaa, chodzi o ten moment. - Na kudłatej twarzy pojawiło się coś na kształt zrozumienia. - Ale tak wcześnie? Ojciec miał czterdzieści zim gdy odbył swoją Bakirę.
- Tak, zgadza się. Lecz twoja próba zacznie się niestety znacznie wcześniej. Co więcej będzie o wiele niebezpieczniejsza. Szczerze mój chłopcze wątpię byś miał szansę wyjść z niej żywo - dodała smutno już na koniec.
- A na czym będzie owo zadanie polegało szamanko? 
- Naprawdę mi przykro, ale będzie zupełnie inne niż wszystkie poprzednie. Udasz się w daleką podróż. Kości wyjawiły mi co na końcu tej wędrówki spotkasz.
- Nie rozumiem. Gdzie mam się udać i po co? I czemu droga babko masz taką minę? - Spojrzał na przygnębioną twarz starszej kobiety.
- Gdy wyjawię ci po co i gdzie masz się udać sam zrozumiesz wyraz mojej twarzy. Zacznę jednak od wizji. Tej nocy rozmawiałam z przodkami i otrzymałam przepowiednię. Dziwną chodź jednoznaczną. Mój drogi, musisz w swej Bakirze opuścić nasze ziemie.
- Co? Mam opuścić smutne doliny? Ale po co? Sytuacja w innych klanach jest napięta i nie wiem jak mnie tam przyjmą. - Mina wróżbitki jeszcze bardziej zrzedła. 
- Bugarze, oh Bugarze, ty nie opuszczasz ziemi naszego klanu i udajesz się do innego, ty opuszczasz w ogóle góry. 
- Co? Jak to? Że niby po co mam udać się w podróż poza błogosławione przez Bera ziemie? Powiedz mi jaka straszliwa przepowiednia zsyła na mnie próbę tak ciężką, że muszę wyruszyć aż do przeklętych krain?
- Spokojnie, wszystko ci powiem. Prawda, mimo iż zagmatwana jasno wskazuje gdzie i po co masz wyruszyć. Przodkowie kazali ci wyruszyć w poszukiwaniu trzech osób. Wiem to trochę dziwne ale taka jest prawda. Odnajdź uczciwego księcia mój wojowniku, bezsilnego szamana i co będzie chyba najtrudniejsze dobrego demona. 
- Szamanko mam kilka pytań. - Zdezorientowany chwilę się zastanowił. - Kim jest książę i kto to jest ten cały demon? - Gardłowy śmiech wypełnił całe niewielkie pomieszczenie. 
- Zapomniałam już z kim tak naprawdę rozmawiam. Wybacz, wybacz. Więc zacznijmy od księcia. Po tym właśnie poznałam, że musisz udać się do krain. Książę to ktoś taki jak twój ojciec. Rządzi innymi, chodź w nieco odmienny sposób. Tu gdzie każdy może trzymając topór w dłoni wyrazić sprzeciw co do niemądrej decyzji, wódz stara się takowych unikać. Tam rządy nieco się różnią. Więcej dowiesz się na miejscu. Pamiętaj jednak, że ma być uczciwy, o co raczej ciężko. A sprawa druga, no cóż. Pamiętasz jak ci opowiadałam o bestiach nie z tego świata, które mordują i niszczą wszystko co spotkają na swojej drodze? No, w skrócie już wiesz co to demon.
- Ale szamanko, gdzie ja znajdę w takim razie dobrego demona?
- O ile taki istnieje to ... nie wiem. Szukaj jednak, bo jeżeli nie odnajdziesz tej trójki smutne doliny i całe szare góry czeka zagłada. Przynajmniej tak mówią przodkowie, chodź ja im do końca nie wierzę. Mimo wszystko postaraj się, bo być może wyjątkowo mają rację. Wyruszasz jutro o świcie. Idź się przygotować i ... niech cię Ber błogosławi.

*

  Drzwi do karczmy z hukiem się otworzyły i do środka wszedł wysoki, odziany w futra wojownik. Ostrze przewieszonego przez plecy topora pokryte było cienką warstwą lodu. W sali zapadła cisza. Zajazd o tej porze jak zwykle zapełniony był podróżnikami i wędrującymi z karawanami handlarzami. Z rudej brody przybyłego ściekała strużka wody. Pod wpływem ciepła cały śnieg na nim zaczynał topnieć. Stał tak przez chwilę mierząc każdego groźnym spojrzeniem po czym rzucił - Bujnego owłosienia - i ruszył w kierunku lady. Gospodarz najwyraźniej nie wiedział co począć więc stał w miejscu. W końcu nieznajomy podszedł do niego i bardziej po koleżeńsku się przedstawił - Jestem Bugar z klanu Świni, miło mi. 
Z klanu? Rozniosło się po sali. Z gór? No tak, barbarzyńca.
- Przyjacielu - zapytał wojownik barmana. - Mam kilka pytań, odpowiesz mi na nie? - Mimo starań aby nie zabrzmiało to ostro, człowiek aż się skulił.
- Oczywiście, pytaj.
- A więc, macie wolne pokoje i czy można tu płacić srebrem?
- Tak, tak - odparł szybko mężczyzna.
- Co tak tak. Macie pokoje? - Zdenerwował się nie rozumiejąc.
- Znaczy się, tak mamy pokoje i tak można płacić srebrem.
- Aaaa - wyraźnie uspokoił się góral. - To tak jeszcze zapytam. Mam taki problem, hmm jakby to ująć, znasz może jakiegoś uczciwego księcia? Wiesz może też być bezwolny szaman albo ewentualnie dobry demon? Z ostatnim może być ciężko więc jak wiesz cokolwiek to powiedz proszę. - Pomimo ostatniego proszę całość zabrzmiała jak groźba.
- Że co? - Nie zrozumiał rozmówca. Mężczyzna siedzący obok zaczął się głośno śmiać. 
- Szukasz uczciwego księcia? - Znowu zaczął się śmiać. - Mój ty tępy dzikusie. Widać żeś nie stąd. Lepiej zrobisz jak kozy pójdziesz paść aniżeli księcia szukasz. 
- Jestem Bugar z klanu Świni więc szacunku trochę.
- A ja jestem Nestor - odparł wciąż uśmiechnięty brunet. - Jeżeli poszukujesz księcia to moim zdaniem najuczciwszym z nich wszystkich jest pan zachodnich lasów. A tak na marginesie to po co go szukasz? Masz nadzieję na służbę, a nie chcesz zostać oszukanym więc szukasz prawego?
- Właściwie to nie. Powiedzieć ci jednak nie mogę po co. Naraził bym cię. - Na twarzy rozmówcy pojawiło się jeszcze większe zainteresowanie. 
- Coś możesz powiedzieć, bo chyba nie masz zamiaru zamordować księcia?
- Dobrze, powiem trochę, nic ważnego jednak nie zdradzę. Spełniam przepowiednię.
- Co ? - Odsunął się nagle od niego jak najdalej. - Jeżeli mówisz prawdę to nie zbliżaj się do mnie. - Nagle cała uwaga na sali skierowana została na nich.
- Nie rozumiem a co złego jest w przepowiedniach? O ile wiem nie są zaraźliwe.
- Precz stąd - ktoś krzyknął - przepowiednie to narzędzia magów do czynienia zła - rzucił ktoś inny.
- Nie znam żadnego maga, to tacy wasi szamani? - Zapytał jednak nie otrzymawszy odpowiedzi kontynuował. - I nigdzie stąd nie idę bo zamierzam tu spać. Jak wam przeszkadzam to sami idźcie na zewnątrz. 
- Śmierdzący dzikusie, myślisz że kim ty jesteś? Wynocha albo cię poszatkuję. - Groził łysy traper z przypasanym do boku mieczem.
- Nie, proszę nie tutaj - błagał właściciel. - Idźcie na zewnątrz, byle nie tutaj.
- Co? Boisz się? - ponownie zapytał pewny siebie. - Dam ci szansę i policzę do trzech nim zaatakuję. Lepiej przygotuj się przez ten czas. Raz, dwa. Co? Gdzie ty idziesz? - zawołał widząc, że przeciwnik kieruje się do drzwi. 
- Pan tego domu kazał nam iść na zewnątrz, a jako gość nie mogę nie usłuchać.
- A więc niech będzie na zewnątrz. Dla mnie to i tak bez różnicy. Zabiłem dziesiątki takich jak ty.

blumblumbuml : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz